loader image

Deity właśnie polował na smoki. Miał przy sobie sporo przedmiotów. Plecak był pełny. Siedział już dwie godziny na pustyni. Były tam góry. To dziwne miejsce, ale Deity się do niego przyzwyczaił. Polował tutaj od wielu lat. Wiedział, że w tym miejscu znajdzie wiele potworów do zabicia. Lubił to robić. Jego zaklęcia były potężne. Potrafił zabić dwa smoki za jednym razem. Nie każdy miał takie umiejętności. W pewnym momencie został otoczony przez trzy bestie. Schował się w małej jaskini. Zaczął pić mikstury uzdrawiające. Miał ich sporo. Jednak powoli zbliżał się do końca. Musiał uzupełnić zapasy. Postanowił, że zabije jeszcze dwa smoki. Próbował to zrobić, ale w pewnym momencie został otoczony. Nie było ucieczki. Stracił swoje runy magiczne. Nie miał zapasów. Został zabity.

Deity: No kurwa mać! Znowu zostałem zabity.

Deity nienawidził odradzać się w świątyni. Było to związane ze wstydem. Wszyscy patrzyli na niego. Jednak był bogatym magiem. Miał ogromne zapasy run i mikstur oraz różne zbroje i artefakty. Właśnie przeglądał swój schowek w poszukiwaniu nowej różdżki. Wtedy pojawił się on – Spidey. Znali się od wielu lat. Polowali często wspólnie.

Spidey: Widzę, że znowu padłeś na smokach?

Deity: Zostałem otoczony. Nie mogłem nic zrobić. Myślałem, że uda mi się coś osiągnąć. Kolejny raz los ze mnie drwi. Mam pecha od dwóch miesięcy. To już szesnasty raz. Zabiły mnie te wredne bestie.

Spidey: Mówiłem ci, że lepiej polować we dwóch. Dlaczego to zignorowałeś kolejny raz?

Deity: Chodzi o skarby. Po prostu chcę mieć wszystko dla siebie.

Spidey: Możemy się dogadać. Ty będziesz mnie leczyć w czasie bitwy, a ja pomogę ci w walce. Łupy do podzielenia na dwóch. To i tak duże zyski. Razem będziemy szybciej je zabijać.

Deity: No nie wiem. Co jeśli mnie oszukasz?

Spidey: Po polowaniu pokażę ci mój plecak. Będziesz wiedział co udało się zdobyć. Nie będę ukrywać nigdzie artefaktów. Nie martw się. Znamy się od lat. Musisz mi zaufać.

Deity: No dobra. Zaryzykuję. Kiedy ruszamy na pustynię?

Spidey: Za dwie godziny. Muszę załatwić coś ważnego. Kolega wykonuje ważną misję. Nie mogę go zawieść.

Deity: Co to za misja?

Spidey: To tajemnica. Obiecałem nic nie mówić. Wiesz jak to jest. Czasami ludzie robią zasadzki. Nie mogę na to pozwolić. To ryzykowna akcja. Wykonujemy zadanie w cztery osoby. Mamy wrogów. Kiedyś było dużo łatwiej, ale co zrobisz?

Deity: No dobra. Jak skończysz daj znać. Ja idę polować na coś mniejszego. Może nie zginę głupio kolejny raz.

Deity poszedł do solnego obozowiska. To miejsce nawiedzone przez wiedźmy i amazonki. To było dla niego proste zadanie. Zabijanie tych kobiet przychodziło mu łatwo. Nie zastanawiał się. W ciągu godziny sprawił, że obozowisko zrobiło się puste. Postanowił udać się znowu na smoki, ale tym razem do zabicia będzie tylko jedna bestia. To łatwe. Wszedł do jaskini i zaczął wymawiać słowa zaklęcia. Po chwili smok został porażony piorunem. Był półżywy, ale dostał później wielkim młotem w łeb i padł martwy. Deity otworzył jego ciało i znalazł diament. To było częste zjawisko. Smoki połykały diamenty, aby zyskać magiczne moce. Ten jednak nie zdążył ich wykorzystać. Deity był zadowolony. Miał plecak pełen mikstury i run. Czuł się bezpiecznie. Polował na pojedyncze smoki i zdobywał skarby. To była dobra strategia. Jaskinie na pustyni były bardziej ryzykownym miejscem do zdobywania skarbów. Teren solnego obozowiska to co innego. Tutaj rzadko pojawiali się obcy. Jednak tym razem zauważył trzy osoby. Wyglądali na typowych poszukiwaczy przygód. W pewnym momencie jeden z nich zaczął mówić.

Ezo: Oddaj diament. Wiemy, że go masz. Obserwujemy cię od dłuższego czasu. Wszedłeś na nasz teren. Teraz musisz płacić lub zginiesz. Nie dasz nam rady.

Deity: Dlaczego mnie niepokoicie? Nic wam nie zrobiłem.

Ezo: Ale masz nasze skarby. To nasz teren. Powtarzam.

Itsy: Nie jesteś pierwszym cwaniakiem na naszej drodze. Lepiej współpracuj albo zginiesz. Nie widziałeś wiadomości przy drogowskazie? Tutaj my polujemy. Znajdź sobie lepsze miejsce, ale najpierw oddaj łupy.

Deity nie chciał współpracować. Bał się. Ich było trzech. Rycerz, mag i paladyn. Mieli przewagę, ale miał nadzieję, że Spidey wpadnie niedługo. On był od nich silniejszy. We dwóch powinni dać radę. Zaczął więc się z nimi kłócić.

Deity: Niedługo przyjdzie mój kolega. Lepiej dajcie złoto w zamian za swoje życie.

Itsy: Nie mamy złota. Właśnie weszliśmy do obozowiska.

Deity: Więc kłamiecie i jesteście słabi.

Rycerz podszedł do Deity i wyciągnął wielki miecz.

Ezo: Płać lub zginiesz marnie.

Deity: Nic wam nie dam. To my was zabijemy. Lepiej szykujcie się na śmierć.

Rycerz uderzył Deity mieczem w twarz. Krew zaczęła lać się po ziemi.

Deity: Dosyć przemocy! Przestańcie lub zabijemy was wszystkich!

Ezo: Jasne. Słyszałem to już dziesiątki razy. Zawsze wygrywamy.

Deity: Czeka was śmierć. Obiecuję!

Ezo: Przestań bredzić, magu.

Rycerz uderzył drugi raz. Trafił Deity w plecy. Kiedy ten zaczął uciekać. Wiedział, że sam nie da rady, ale próbował zatrzymać pościg. Zaczął używać magicznych run. Wyczarował ścianę magiczną w przejściu nad rzeką. Teraz zyskał kilka minut na ucieczkę. Jednak Itsy potrafił zniszczyć taką ścianę. Miał wielką moc. Deity się przestraszył. Rzucił diament do rzeki. Wszyscy to widzieli.

Gullet: Kurwa mać, co on zrobił?

Ezo: Zabiję tego skurwysyna!

Itsy: Niech to szlag trafi!

Kiedy ściana zniknęła, pościg odbył się znowu. Deity był powolny ze swoim ekwipunkiem. Wyrzucił zbędne przedmioty na ziemię. Zaczął biec najszybciej jak potrafił. Kierował się do banku. Tam prawdopodobnie czeka jego kolega. Często tak było. Spidey lubił okradać bogaczy. Dlatego często śledził ich do banku. Tym razem jednak go nie było. Deity był otoczony. Jego prześladowcy stanęli w przejściu. Wtedy użył runy i podpalił całe miejsce. To zwróciło uwagę innych podróżników. Zaczęli się zbliżać. Nawiązała się skomplikowana walka. Niektórzy z nich byli po stronie Deity, ale większość chciała zobaczyć go na ziemi bez głowy. Wtedy wpadł Spidey. Był szybki i konkretny jak zawsze. Zaczął atakować rycerza.

Ezo: Lepiej się poddajcie. Mamy przewagę! Są tu nasi przyjaciele.

Spidey: To nieważne, ja mam wielką moc i udowodnię wam, że zrobiliście błąd.

Spidey uderzył rycerza w tarczę. Miecz ześlizgnął się do ziemi. Ezo odpowiedział uderzeniem w korpus Spidey’ego. Rycerze bili się dłuższą chwilę. Deity pomagał swojemu wybawicielowi. Leczył jego rany co chwilę. Miał mocne zaklęcia. Uczył się ich od sekty czarodziejów w ruinach umarłych. To miejsce było dobrze ukryte. Mało kto wiedział jakie skarby można tam znaleźć. Wiedza była bardzo cenna. Spidey postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Zaczął wymawiać skomplikowane zaklęcie. Mogło ono sprawić, że umrze. Jednak tym razem wszystko było dobrze. Pojawiła się ściana magiczna. Zatrzymany Ezo został trafiony kulą energii magicznej. Był umierający. Pozostali wrogowie się przestraszyli. Deity odetchnął z ulgą. Nie wiedzieli, że stracił wiele energii na to zaklęcie. Przestraszyli się jednak i zaczęli uciekać. Wtedy Spidey ruszył do akcji. Uderzył w plecy Itsy. Paladyn nie miał szans. Nie miał tarczy. Tracił wiele krwi. Po paru uderzeniach padł martwy. Spidey tryumfował. Zabrał jego rzeczy i ruszył w stronę maga. Gulley był szybki. Miał drogie buty. Niestety uciekł Spidey’owi. Wtedy Deity zaczął rozmowę.

Deity: Co znalazłeś przy jego ciele?

Spidey: Nie uwierzysz, ale to glejt męstwa. Drogi artefakt. Cwaniak wiedział, że ma siłę po swojej stronie.

Deity: Sprzedajmy go i podzielimy się po połowie. W końcu to moja zasługa, że zginęli. Moje ściany magiczne są niezastąpione.

Przy ciałach kręciło się paru awanturników. Liczyli na łatwy łup, ale po chwili zostawili naszych bohaterów samych.

Deity: To jak, idziemy na polowanie?

Spidey: Tylko schowam ten drogi przedmiot. Wystawię go na aukcję. Na pewno jakiś bogacz będzie zainteresowany. To nie jest przedmiot do użytku przez takich żółtodziobów jak my.

Deity: Może masz rację, ale w końcu ich pokonaliśmy!

Spidey: Mieliśmy dużo szczęścia. Gdyby nie ja, byłbyś martwy.

Deity: Wiem, kolejny raz uratowałeś mi życie. Dziękuję!

Spidey: Nie ma sprawy. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Dla ciebie wszystko. Ruszajmy lepiej na te smoki. Wcześniej opowiem ci co robiłem. To historia na naszą drogę.

Spidey zaczął opowiadać rzeczy, o których Deity nie miał pojęcia. Mówił o jakichś wieżach i żołnierzach. Opowiadał bardzo długo.

Spidey: Wtedy przyszli oni. Trzech mocarzy. Stanąłem przy wieży i zacząłem jej bronić. Byli silni. Musiałem wezwać wsparcie. Wtedy przyszli nasi ludzie i zaczęli ich okładać mieczami i magią. Zaczęli się wycofywać. My jednak ich nie goniliśmy. Postanowiliśmy wykorzystać sytuację i zaatakować z drugiej strony. Wiedzieli, że przegrywają. Ta walka była szybka. Padła druga wieża. Zaczęliśmy atakować ich koszary. Nasi wojownicy byli solidni. Nie pozwalali im uciec. Nasz mag zatrzymał ich swoim zaklęciem. Wtedy wpadłem ja i zniszczyliśmy koszary i kolejną wieżę. Nie mieli szans.

Deity: Opowiadasz bardzo dziwne rzeczy. Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. To musiała być długa podróż. Wydawało mi się, że zniknąłeś tylko na chwilę.

Spidey: Byliśmy wspierani przez odpowiednie obuwie. Szybcy i wściekli. Akcja była bardzo dobra. Jednak musiałem wracać na Ziemię. Zostawiłem ich. Nie mi był pisany tryumf przy świątyni wroga.

Deity: Poświęciłeś się dla mnie! Dziękuję!

Spidey: Wiedziałem, że znowu będziesz miał kłopoty. Ten świat jest pełny cwaniaków, którzy liczą na łatwe łupy. Sprawdziłeś to już wiele razy. Nie wiem jak byś wyglądał, gdybyś mnie nie znał. Pewnie należałbyś do grupy frajerów i nosił jakieś żałosne ubranie. Teraz wyglądasz jak prawdziwy mag. kupiłeś sobie nowy płaszcz?

Deity: Musiałem w to zainwestować. Moja poprzednia szata miała mało właściwości magicznych. Teraz mam tarczę magiczną i lepszą różdżkę. Nie tak łatwo będzie mnie zabić. Jednak wiem, że po świecie kręcą się podli ludzie. Polują w grupach jak ci, których pokonaliśmy. Banda szubrawców!

Spidey: Postaram się częściej ci towarzyszyć, ale pamiętaj, że wykonuję ważne misje na obcym terenie. Moi ludzie liczą również na mnie. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, daj znać!

Deity: Pewnie. Będę starać się ostrożnie walczyć. Lepiej mieć na uwadze tych wrogów. Mogą wrócić w każdej chwili. Jednak bez glejtu męstwa na pewno zrobili się znacznie słabsi.

Spidey: To prawda. Do zobaczenia w akcji!


Łukasz Grodzki

Przedsiębiorca, pisarz, artysta. Raper i malarz. Zainteresowany rozwojem osobistym i biznesem w Internecie, i nie tylko. Lubię filmy dokumentalne i osiąganie celów. Chcę tworzyć najlepsze gry komputerowe!

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *