loader image

Czarodziejski ogród

Czarodziejski ogród

Czarodziejski ogród

Kasia miała pięćdziesiąt lat. Była dobrze wykształcona. Lubiła kwiaty i podróże. Mieszkała w małym mieście. Zajmowała się córką i mężem. Czasami odwiedzał ich tajemniczy gość. Mąż wyjechał do pracy. Została sama z córką. Było lato, a ogród wyglądał wyjątkowo bajkowo. Piękne kwiaty i krzaki. Kasia lubiła na nie patrzeć. To ją uspokajało. Chciała stworzyć dla swojej rodziny miejsce, gdzie będą bezpieczni. Jej dom był zadbany. Mnóstwo drogich gadżetów. Ładne meble. Ogród odwiedzała codziennie.

Miała również psa, który jej towarzyszył podczas prac w ogrodzie. Pies był trochę kapryśny, ale to było łagodne zwierzę. Lubiło spać jej na kolanach. Czasami zajmowało fotel w salonie. Miało swoje legowisko w kuchni i lubiło dużo zjeść. Pies nie był gruby. Zawsze ostrzyżony i zadbany. Życie w ich domu było spokojne. Kiedy odwiedzał ich tajemniczy gość, rozmawiali z nim i opowiadali o swoim życiu. To trwało latami. Ogród nabierał kształtów. Kasia dbała o kwiaty i drzewa. Miała wiele owoców i warzyw. Lubiła sadzić róże i dbać o nie.

Z mężem widywała się raz na miesiąc. Córka była grzeczna i zazwyczaj spędzała czas w swoim pokoju. Nawet podczas posiłków. Kasia wyglądała przez okno z nadzieją, że tajemniczy gość znowu ją odwiedzi. Był wysoki, szczupły i miał niebieskie oczy. Nikt do końca nie wiedział kim jest. Ale czasami doradzał Annie i spędzał z nią czas. Jej córka Magda lubiła z nim dyskutować na temat muzyki i książek. Gość był kulturalny i wykształcony. Mówił wiele o sobie. Pochodził z ich rodziny, ale był trochę inny. Kochał gry komputerowe. Ale Kasia miała swoje sprawy. Nie mówiła mu o wszystkim. Czasami była po prostu zmęczona. Jej życie nie zmierzało do żadnego punktu. A przynajmniej tak twierdził ów gość.

Kasia była na emeryturze. Spędzała czas z psem, ogrodem i córką. Lubiła oglądać programy o kuchni i takie, w których odnawiano domy. Chciała by jej mały świat był cudowny. Bez ogrodu czułaby pustkę. To prawie jak kolejny członek rodziny. Więc zawsze było coś do zrobienia. Miała również samochód i lubiła dbać o niego i wygląd domu. Zamontowała również kamerę i czujnik dymu. Wiedziała, że trzeba być uważnym i nie otwierać drzwi nikomu obcemu. Tylko tajemniczy gość mógł ich odwiedzać. Inni pojawiali się bardzo rzadko. Ale rodzina trzymała się razem. Wspólnie odwiedzali dziadków.

Wszystko byłoby dosyć zwyczajne. Można powiedzieć typowa polska rodzina. Ale sprawy były bardziej skomplikowane. Tajemniczy gość był z innego małżeństwa Anny. Trochę chorował, miał trudności z psychiką. Jej córka również odwiedzała psychologa. Był też psychiatra. Tajemniczy gość dostawał leki i czuł się dobrze. Magda również. Magda była grzeczna, ale jako nastolatka pewnych rzeczy nie rozumiała. Bo życie jest skomplikowane. Czasami zdarzają się rzeczy, o których trudno mówić. Ludzie są różni. Tajemniczy gość mieszkał blisko domu Anny i odwiedzał ich często.

Nikt nie spodziewał się rzeczy, które działy się tego typowego, zimnego dnia. Zima zawsze zaskakuje w Polsce. Ale małymi krokami zbliżała się wiosna. Trochę padało, było mało śniegu. Kasia spała w salonie. Jej córka była na treningu. Była zupełnie sama, nie licząc psa, który patrzył za okno i szczekał. Jak zawsze, pewnie zobaczył sąsiada – myślała Kasia. Obróciła się na drugi bok. Była zmęczona pracami w domu. Miała dużo prania i sprzątania, jak to w każdą sobotę.

Jej życie było ustabilizowane. Była z siebie zadowolona, bo w życiu wiele pracowała. A pies dalej szczekał. W pewnym momencie ucichł. Obudziła się w nocy. Patrzyła, ale było ciemno. Światło nie działa, stwierdziła, naciskając na przycisk. Magda – krzyknęła, ale nikt nie odpowiadał. Popatrzyła na zegarek na swoim ręku. Była godzina druga w nocy. Psa również nie widziała. Zauważyła, że jest zimno. Popatrzyła na balkon i zobaczyła, że szyba jest zbita, a na podłodze znajduje się krew. Przestraszyła się. Próbowała otworzyć drzwi, ale był zamknięte z drugiej strony. Co się dzieje? Pomyślała. Była przerażona. Była wrażliwa, a widok krwi ją martwił. Co tutaj się dzieje!?

Patrzyła z okna przy balkonie. Wiatr wiał w mieszkaniu przez dziurę w szybie drzwi. Nic tam nie było widać. Ogród wyglądał tak samo jak każdej zimy. Ale zauważyła jakieś ślady, czy to była krew? Zastanawiała się. Poszła na drugi koniec pokoju i nałożyła bluzę. Chciała wyjść i sprawdzić co się dzieje. Wołała psa, ale nie było odpowiedzi. Drzwi dalej były zamknięte. Magda – krzyknęła. Ale znowu cisza. Popatrzyła na swój telefon i zobaczyła wiadomość. Kiedy ją czytała, telefon nagle się wyłączył. Padła bateria. Dała radę przeczytać tylko początek wiadomości. Było tam coś od tajemniczego gościa. Napisał, że przyjdzie jutro. Wiadomość była stara – z datą tydzień wcześniej. Pisał też coś dalej, ale Kasia nie przeczytała. Cholera – krzyknęła do siebie. Co się tutaj dzieje? Dlaczego szyba jest wybita i nie mogę otworzyć drzwi!? Co to za krew. Pytania atakowały jej głowę. Była wypoczęta, ale zdawało jej się, że ciągle śniła. Nie była pewna, czy to jest sen, a może rzeczywistość?

Włączyła telewizor. Na ekranie pojawiła się informacja o śnieżycy. Pan w telewizji opowiadał, że po gradobiciu nastąpiło znaczne ochłodzenie. Słuchała z niedowierzaniem. Jakie gradobicie? Telewizor się wyłączył. Postanowiła sprawdzić co dzieje się na zewnątrz. Czy ciągle śni!? Wszystko wydawało się takie realne. Otworzyła drzwi balkonu. Wyszła na zewnątrz. Była tam jakaś mgła. Nic nie mogła zobaczyć. Było też światło w środku ogrodu. Było cicho. Słychać było tylko wiatr i odgłos stąpania po śniegu. Nie miała butów. Ślady krwi prowadziły do ogrodu. Było jej trochę zimno, ale temperatura była zbliżona do zera. Martwiła się tylko o swoje nogi, bo nie miała butów. Nagle usłyszała jakiś hałas. Była we mgle i światło zaczęło się do niej zbliżać.

To była latarka. Ktoś świecił jej prosto w oczy. Coś do niej mówił. Skupiła uwagę.

Mężczyzna: Kasia!

Marian: To ja Marian, pamiętasz?

Kasia: Co mam pamiętać?

Marian: Wczoraj byliśmy na randce.

Kasia: Jaka randka? Nic nie wiem. Wczoraj byłam w ogrodzie.

Marian: Jak to? Piliśmy wino i spędzaliśmy czas wspólnie w restauracji.

Kasia: Nie wiem o czym mówisz i nie znam cię!

Marian: Żartujesz ze mnie?

Kasia wróciła do domu. Zignorowała tego mężczyznę i nie przyglądała się jemu jakoś szczególnie. Wiedziała, że to co mówi to nieprawda. Bo żadnego spotkania nie było. Wczoraj była w ogrodzie. Światło zniknęło. Patrzyła w szybę i postanowiła naprawić drzwi na balkonie. Bo śnieg wpadał przez dziurę do środka. Starła też krew i postanowiła poszukać bliskich. Skąd się wzięła ta dziura!?

Kasia: Magda jesteś?

Pogoda na zewnątrz się zmieniła. Teraz przestało padać.

Magda: O co chodzi?

Kasia: Skąd wzięła się ta dziura w szybie? Wiesz coś na ten temat?

Magda: Nie wiem i powiem ci coś. Zniknął nasz pies!

Kasia: O, nie! Gdzie on może być? Szukałaś go dokładnie?

Magda: Mamo, mówię, że szukałam. Nigdzie go nie ma.

Kasia zaczęła płakać. Nie wiedziała co się dzieje. A wszystko przez tą dziurę w drzwiach.

Magda: Spokojnie. Poszukajmy razem.

Magda i Kasia ruszyły na poszukiwania poza miejsce zamieszkania. Szukały na ulicy i w schronisku dla zwierząt. Ale nigdzie nie było śladów po ich psie Marianie. Wróciły zrezygnowane. Dziura w drzwiach już nie straszyła ich. Po krwi nie było śladów. Siedziały razem przy telewizorze i oglądały jakąś starą komedię. Dzień upłynął szybko, a była to sobota. Kasia nie rozumiała kim był ten mężczyzna Marian. Rozglądała się po ogrodzie, ale zobaczyła tylko ślady stóp. W jednym miejscu było też widać coś dziwnego. Jeden z kwiatów róży był bez śniegu i było tam pełno krwi. Ślady prowadziły do bramki wyjściowej z posesji. Kasia musiała zapytać o to Magdę. Bo to było dziwne zjawisko. Nie było śladów człowieka przy tej róży, tylko łapy psa.

Kasia: Co tu mogło się stać? Dlaczego w naszym ogrodzie róża zachowuje się tak dziwnie. Jakby nie padał na nią śnieg? Są tu ślady naszego psa, a mężczyzna o tym imieniu zniknął. I to światło, czy to na pewno była latarka!?

Magda: Pewnie coś tam było, może jakiś ptak. Albo wiatr zwiał śnieg. Inne kwiaty są normalne. To znaczy, nie widać żadnych anomalii. Mamo, co się dzieje z tym ogrodem!?

Dwie kobiety poszły spać bez psa. Zawsze ich ogrzewał swoim ciałem i dawał poczucie bezpieczeństwa. Marian był w średnim wieku i lubił się bawić. Najbardziej lubił kiedy się go drapało po brzuchu. Odwracał się na grzbiet i poruszał łapkami jak kot. Poszukiwania trwały dalej. Magda napisała nawet ogłoszenie z jego zdjęciem, ale po jakimś czasie zniknęło ze słupa. Kto je zerwał i dlaczego? Zostały tylko ślady taśmy.

Magda dużo płakała. Bardzo się przywiązała do psa. Był obok mamy jej jedynym przyjacielem. W szkole miała pewno wrogów. Wszyscy jej dokuczali i nikt nie zachowywał się po ludzku. Nauczyciele nie zwracali na nic uwagi, myśleli tylko o sobie. A dziewczyny potrafiły rzucać w nią śnieżkami. Prosto w twarz, specjalnie. Magda chodziła do psychologa, bo sama nie radziła sobie z emocjami. Potrzebowała kogoś z kim może porozmawiać o swoich problemach. Mówiła o swoim psie, że za nim tęskni. Podejrzewała, że ktoś go ukradł.

Magda: Mamo, na pewno go ukradli. Był taki piękny. Wszyscy mi go zazdrościli.

Kasia: Nie wiem. Coś dziwnego się tutaj dzieje. A wszystko zaczęło się od tej dziury i róży. Nie rozumiem o co tutaj chodzi.

Kolejne dni upływały bez zmian. Nikt nie zgłaszał znalezienia psa. Kasia była smutna. Rzadko rozmawiała ze swoim mężczyzną. Ale teraz to się zmieniło. Nie miała przy sobie psa i czuła się podle.

Kasia: Kiedy wracasz? Może powinniśmy kupić nowego psa? Marian był taki grzeczny. Sikał zawsze na zewnątrz. To był mądry pies. Potrafił wiele sztuczek.

Marek: Wrócę za trzy dni. Mam przerwę w pracy.

Kasia: To dobrze. Chcę ci coś powiedzieć, ale dopiero jak się zobaczymy.

Ogród był taki sam do czasu. Nagle ta dziwna róża zniknęła. Została tylko dziura. Kasia bała się, bo nie rozumiała co się dzieje z jej życiem. Zniknął pies, rozmawiała z jakimś obcym mężczyzną, który był w ich ogrodzie. Sprawy nie układały się dobrze. Chociaż miała piękny dom. Chciała czegoś więcej. Gdyby nie córka i mąż – sama by umarła z bólu. Pies dawał jej poczucie sensu i bezpieczeństwa. Co prawda był też Kościół i sąsiedzi, ale to było jakby daleko od niej. Potrzebowała jakiejś zmiany. Nowego psa.

Pewnego dnia przyszła na miejsce dziwnej róży i zapłakała. Jej łzy spływały po ziemi. Nie było już tego kwiatka. Lubiła róże, były takie piękne i eleganckie. Śladów po Marianie już nie było. A łzy płynęły potokiem prosto na nasiona kwiatu. Nie zwróciła uwagi na to, że te łzy budowały nowy kwiat. To było coś naturalnego. Woda obmywa ból. Potrzebowała pięknego ogrodu. Jej kwiaty rosły zawsze. Nikt nie wiedział dlaczego. To był magiczny ogród i działy się tam rzeczy, które fizjologom się nie śniły.

Odpowiedz