loader image

Był zimny październikowy dzień. Za oknem padał deszcz. Jan siedział sam w domu. To było dla niego typowe. Unikał ludzi. Zrobili mu za dużo problemów, aby zaufać kolejny raz. Nie miał siły. Potrzebował chwili odpoczynku od szybkiego życia. Miał wiele problemów, ale najbardziej bolesny był jego ostatni epizod miłosny. W jego głowie kotłowały się różne myśli. Bał się. Jego życie zaczęło iść w złym kierunku. Od paru lat miał ze sobą problemy. Chciał być inny. Bardziej odważny, wyjątkowy. Jednak był tylko typowym facetem z problemem miłosnym. Jego kobieta robiła problemy od dłuższego czasu. Zastanawiał się co z tym zrobić. Kochał ją, ale zaczynała mu działać na nerwy. Bardzo go to martwiło. Problem był poważny, bo chodziło o jej wierność. Matka twierdziła, że córka ma innego faceta, który do niej przyjeżdża i mają dziecko. Ona natomiast mówiła, że to dziecko siostry, a ona jest bezpłodna. W tej sytuacji Jan był postawiony bardzo niezręcznie. Nie mógł nic zrobić. Kolejne kłótnie z dziewczyną uświadamiały mu, jak chora jest to sytuacja. On jednak udawał, że wszystko jest w porządku. Przynajmniej w rozmowach jakie prowadził z Agatą. Postanowił zadzwonić kolejny raz.

Jan: Jak się czujesz? Czy wszystko dobrze?

Agata: Tak, właśnie robię zakupy. Zadzwoń później, bo jestem zajęta.

Jan: Dobrze.

Zadzwonił kilka godzin później. Była osiemnasta. Agata ukrywała się przed matką. Jej rozmowy z Janem były zakazane. To wyglądało na bardzo skomplikowaną sytuację. Była niezręczna. Jan miał dosyć problemów, ale nie chciał porzucić Agaty. Nie ufał nikomu. Dlatego został postawiony pod murem. Ktoś go oszukiwał! Jednak kim była ta osoba? Tego nie wiedział.

Jan: Co u ciebie nowego?

Agata: Mam remont w domu. Spędzam czas z dzieckiem.

Jan: Ja właśnie tworzę nowe piosenki. Na pewno ci się spodobają. Dostaniesz je ne pocztę elektroniczną.

Agata: Bardzo chętnie je sprawdzę.

Tak wyglądało życie Jana. Ktoś kłamał i on to dobrze wiedział. Nie mógł jednak nic zrobić. Czuł się podle. Miał wysokie mniemanie o swojej dziewczynie, a ta sytuacja go bardzo bolała. Nikt go jednak nie słuchał. To było smutne i podłe. Jan starał się bardzo mocno. Jednak życie traktowało go bardzo źle. Próbował rozruszać swoją firmę. Jednak ludzie rzucali mu kłody pod nogi, zamiast pomagać. Tworzył różne niezwykłe projekty. Żył w swoim świecie. Gdzie panował szacunek, miłość i pokój. Ludzie jednak tworzyli inną rzeczywistość. Postanowił o tym pisać. To pozwalało mu wyrwać się z codzienności i świata bez uczuć. Tworzył wspaniałe dzieła. Były to opowiadania i książki science-fiction/fantasy. Zbierały dobre opinie. Jego życie zaczynało wracać do pionu. Tworzył również gry komputerowe i miał w ofercie wiele więcej. Był człowiekiem renesansu. Miał swoje pasje i pomysły. Budował portale internetowe. To wszystko pozwalało mu zapomnieć o przykrych zdarzeniach. Mijały kolejne tygodnie. Sytuacja była dalej nierozwiązana. Janowi było przykro. Wspominał dawne dni, kiedy był bardziej szczęśliwy. Miał do tego powody. Życie daje nam radość, ale tylko przez chwilę. Proza życia jest bolesna często bardziej, niż możemy sobie to wyobrazić. Czasami przychodzą jednak dobre dni, które sprawiają, że chce się żyć. Czy miłość wygra z kłamstwem? Teraz siedział przed telewizorem i oglądał wiadomości. Mówili na temat polityki. Jan musiał znać prawdę. Nie wierzył w opowieści z telewizora, ale miał zamiar znać przynajmniej część prawdy. Popijał zimne piwo. Mijały dni w stresie i niepewności. Kolejne miesiące rozmów i zapewnień. Agata unikała konkretów. Prowadziła z Janem grę. Jej matka również była dziwna. Używała przenośni i różnych słabych konstrukcji językowych. Nie mógł dowiedzieć się na czym stoi. To sprawiało, że pił kolejne piwo. Alkohol szumiał mu w głowie. Miał dosyć kłamstw. Wtedy nagle zadzwonił telefon. To jego matka.

Matka Jana: Cześć. Jak się czujesz synku?

Jan: Dalej nie wiem jaka jest prawda. Gubię się w tej grze.

Matka Jana: Mówiliśmy ci z mężem, że ona oszukuje. Nie możesz żyć w ten sposób.

Jan: Ciągle nie mam pewności. Nie chcę jej zranić. Może naprawdę jest niewinna?

Słychać drugi głos w słuchawce. To facet matki mówi na temat tej sytuacji. Twierdzi, że czas zmierzyć się z prawdą. Życie jest podłe. Tak mówi Marcin. Jan się denerwuje. Nie chce już rozmawiać na ten temat, ale nie zna prawdy. To sprawia, że boli go coś w środku. Rozłącza rozmowę telefoniczną. Czuje się podle, jakby ktoś nim manipulował. Nie wie kto ma rację. Nikt nie może mu doradzić. To jego osobisty problem. Sam musi podjąć trudną decyzję. Nie lubi ranić innych ludzi, a Agata wydaje się taka miła. Postanawia do niej zadzwonić kolejny raz.

Jan: Jak się czujesz?

Jan wypowiada te słowa szczerze. Martwi się o Agatę. Wie do czego jest zdolna. Życie jest dla niej również podłe.

Agata: O co chodzi? Co u ciebie?

Jan zastanawia się, czy zapytać kolejny raz o to samo. Nie chce jej drażnić, ale musi znać prawdę. Coś mówi mu, że musi spróbować. Może tym razem przyzna się do błędu? Czy Jan zostanie oświecony prawdą? Tak bardzo chciałby czytać w myślach. Życie byłoby wtedy łatwiejsze. Ma intuicję, ale to nie to samo. Czasami go zawodzi.

Jan: Nie denerwuj się, ale muszę zapytać, czy jesteś ze mną szczera.

Agata: Mówiłam już na ten temat. Znasz prawdę. Co jeszcze ode mnie chcesz? Teraz mnie rozzłościłeś. Nie odezwę się do ciebie przez kilka dni. Przemyśl swoje zachowanie.

Jan czuł się podle, ale chciał znać prawdę. Bardzo go bolały słowa Agaty. Nie spodziewał się takiej reakcji. Czekał na telefon od niej. Było mu smutno. Nie chciał jednak pokazywać po sobie słabości. Rozmawiał z nią normalnie. Dziwne, ale rozmowa się kleiła. Najwyraźniej jej również zależało na Janie. Nie rozumiał tej sytuacji i to go wkurzało. Postanowił jednak trzymać się zasad i wierzyć dalej. Zaczął grać w jej grę. Zastanawiał się długo co może zrobić, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Szukał ucieczki. Zbliżało się kolejne spotkanie z Agatą. Miał zamiar jechać do Warszawy. Wcześniej jednak chciał się rozerwać, aby spotkanie było sensowne. Chciał ukoić ból. Postanowił, że wybierze się w krótką podróż. Wybrał Norwegię, bo miał sentyment do tego kraju. Bywał tam już wcześniej. Teraz chciał po prostu zobaczyć fiordy i pooddychać świeżym powietrzem. Nie miał chęci pracować. Pieniądze były na koncie. Szukał ucieczki od świata. To miejsce było dla niego idealne – blisko i pięknie. Właśnie znajdował się na promie. Podróż go trochę stresowała, ale już się do tego przyzwyczaił. Nie miał choroby morskiej. Siedział przy stoliku z innymi podróżnikami. Jadł jajecznicę z bekonem. Popijał Sprite. Myślał co będzie robić na miejscu. Już widział siebie z wędką. Lubił łowić ryby. To go odprężało. Powietrze w Norwegii było niezwykle czyste. Przynajmniej w niektórych miejscach. Jego towarzysze gadali o pierdołach. Przynajmniej dla niego to były bzdety. Mało mówił. Oglądał telewizję. Pokazywali jakiś program z gośćmi. Zerkał tylko co jakiś czas. Nic nie rozumiał. Miał zamiar nauczyć się języka w najbliższej przyszłości. Zachęcała go do tego Agata. Teraz jednak czekało go coś, czego się nie spodziewał. Do jadalni wpadło trzech mężczyzn ubranych na czarno. Mieli na twarzy kominiarki. Każdy z nich miał karabin maszynowy. Na statku nie było ochrony. Jakimś cudem ukryli broń. Jan był w szoku. Jego wypoczynek od problemów zmienił się nie do poznania. Teraz to była walka o życie. Porywacze mówili po angielsku. Jan dobrze ich rozumiał.

Pierwszy mężczyzna: To jest napad, a wy jesteście naszymi zakładnikami.

Drugi mężczyzna: Każdy fałszywy ruch będzie karany kulką w głowę.

Trzeci mężczyzna: Macie pecha. My będziemy bogaci!

Ludzie zaczęli krzyczeć w panice. Jan nie odzywał się. Próbował to jakoś przeżyć. Nie chciał rzucać się w oczy. Zmienił miejsce. Jan był twardym facetem. Potrafił się odnaleźć w każdej sytuacji. Nienawidził terrorystów. W wyobraźni kosił ich serią z karabinu. Jednak rzeczywistość była jeszcze bardziej skomplikowana. Porywacze wyglądali na profesjonalistów. To nie był byle kto. Jan uważnie ich obserwował. Wiedział trochę na temat psychologii i znał kilka zasad. To sprawiało, że był bardziej bezpieczny, niż pozostali. Po prostu potrafił się odnaleźć w sytuacji. Pomimo dużego stresu, działał sprawnie. Przeczytane książki i artykuły procentowały. Wiedział jak się zachowywać. Zaczął od analizy sytuacji – porywaczy jest trzech. Każdy jest uzbrojony. Wyglądają na poważnych zawodników. Jeśli udałoby mu się odzyskać z ich rąk broń – może miałby szansę na zwycięstwo? To było jednak tylko marzenie Jana. W prawdziwym świecie ludzie giną bardzo szybko. To nie gra komputerowa, gdzie tak łatwo jest klikać myszą. Tutaj chodzi o życie dziesiątek ludzi. Nagle zadzwonił telefon. Jan zrobił się blady. To był jego sprzęt. Porywacze spojrzeli w jego kierunku. Zaczęli coś krzyczeć w swoim języku. Później jeden z nich powiedział po angielsku do Jana.

Pierwszy porywacz: Ty, odrzuć to połączenie i wyłącz telefon albo z tobą skończę.

Jan był zły. Nie miał wyboru. Spojrzał tylko na wyświetlacz telefonu. To była ona. Podróżnicy zostali zapędzeni w jeden róg. Czuwało nad nimi dwóch ludzi z karabinami. Trzeci zaczął rozglądać się po statku. Prawdopodobnie szukał pozostałych pasażerów. Jan szukał wyjścia z tej sytuacji. Nerwowo rozglądał się. Szukał jakiejś możliwości zdobycia kontroli nad sytuacją. Zastanawiał się, czy spróbować ucieczki. Może to zmieniłoby zasady gry? Tylko co on może sam zrobić? Nie ma broni. Ludzie wyglądają na przerażonych. Na pewno nikt z nich nie jest przygotowany na taką sytuację. Jan ćwiczył kiedyś sztuki walki, ale nie miał zamiaru startować z rękami do uzbrojonych psycholi. Wiedział na co może sobie pozwolić. Wszystkie telefony były wyłączone. Jeden z porywczy właśnie rozmawiał przez komórkę. Jan dobrze słyszał co mówi. Rozumiał angielski bardzo dobrze, nawet tak koślawy.

Drugi porywacz: Mamy tutaj pięćdziesiąt sześć osób. Jeśli chcecie ich zobaczyć żywych, wyślijcie nam pieniądze i helikopter. Jak najszybciej!

Jan zastanawiał się, czy może wykorzysta sytuację, że porywacz jest skupiony na rozmowie. Jednak ostatecznie nie zdecydował się na ten heroiczny czyn. Nawet on czuł strach. Wiedział, że to na pewno jacyś terroryści. Tak dużo było tego w mediach. Ostatnio źle się dzieje na świecie. W jego głowie nie jest lepiej. Problemy sprawiają, że odechciewa mu się żyć. Może dlatego tak łatwo było mu walczyć ze strachem. Szukał możliwości pokonania szaleńców. Chciał zostać bohaterem. W swoim życiu często nim był. Sytuacja była niezwykle delikatna i niebezpieczna. Jan czuł adrenalinę. Serce biło mu coraz szybciej. W głowie kotłowały się myśli. Co robić? To pytanie zadawał często w życiu, ale nigdy nie było tak groźnie jak teraz. Porywacz właśnie wrócił z poszukiwań. Miał ze sobą kilkanaście osób.

Trzeci porywacz: Dołączcie do grupy. Jesteście naszym kluczem do lepszego życia.

Jan słuchał tego z niedowierzaniem. Czy oni naprawdę myślą, że wyjdą z tego cali? Nawet jeśli uciekną helikopterem, ktoś ich dorwie wcześniej, czy później. To prawdziwi szaleńcy – myślał Jan. Patrzył w oczy pozostałym ludziom. Wszyscy byli przerażeni. Nie znalazł nikogo kto mógłby mu pomóc. Kiedy pokazywał znaki, nikt nie odpowiedział. Bali się z nim rozmawiać. Jan był bystry. Postanowił zaryzykować kolejny raz. Chciał zaatakować porywacza kiedy będzie sam. To zawsze jakieś szanse na zwycięstwo. Tyle razy robił to w grach komputerowych. To wyglądało bardzo prosto. W życiu jednak było inaczej. Jan działał pomimo strachu. Zmusił się do ryzyka. Kiedy porywacz odwrócił się na chwilę, by rozmawiać z pozostałymi – ten chwycił go za szyję i zaczął dusić. Po chwili mężczyzna padł na podłogę. Jan zabrał mu karabin. Więźniowie klaskali. To zwróciło uwagę pozostałych psycholi. Zaczęli zbliżać się w stronę Jana. Ten przyczaił się z karabinem obok ludzi. Nie chciał, aby ktoś zginął. Porywacze mogli wykorzystać kogoś jako żywą tarczę. Jan celował w stronę korytarza. Jednak porywacze byli przygotowani. Nawiązała się wymiana ognia. Było ich dwóch. Nie miał szans. Jeden z nich trafił go w nogę. Krew zaczęła się lać. Jan krzyczał po angielsku, że się poddaje. Tracił krew. Porywacze tryumfowali. Wrócili do ludzi i zabili dwóch z nich.

Pierwszy porywacz: To za naszego kolegę. Jeśli znowu będziecie próbować nas powstrzymać, zginą wszyscy.

Jan został zignorowany. Porywacze nie przejmowali się tym, że może zginąć. Właściwie to chcieli, aby był przykładem dla innych. Marzyli o jego powolnej śmierci. Tak właśnie było. Jan cierpiał. Przed jego oczami przewinęło się całe życie. Widział swoją rodzinę, kobietę i wszystkie ważne wydarzenia. Czuł, że to koniec. Zaczął płakać. Po policzku płynęły łzy. Wtedy wydarzyło się coś co zmieniło jego życie na zawsze. Pojawił się helikopter. Porywacze zaczęli się cieszyć. Jednak po chwili z pojazdu zaczęli zjeżdżać antyterroryści na linach. To trwało bardzo szybko. Porywacze zostali skoszeni seriami z karabinów maszynowych. Więźniowie zaczęli się cieszyć. Jan dostał uwagę lekarzy. Wciągnęli go do helikoptera. Lot był szybki. Znajdowali się dosyć blisko miasta. Udało się go uratować. Stracił jednak dużo krwi. Pierwsze co zrobił, kiedy stanął na nogi, to telefon do Agaty.

Jan: Czy słyszałaś o tym wypadku w Norwegii? Byłem na tym statku. Próbowałem ich powstrzymać. Jestem ranny.

Agata: Boże, to nie może być prawda.

Jan: Tak właśnie było. Na szczęście odbili nas antyterroryści. Akcja była szybka. Żyję i mam się dobrze. Jestem pod opieką lekarzy. Dochodzę do siebie.

Agata: Musimy się spotkać.

Agata zaczęła płakać. Jan również. To była bardzo wzruszająca sytuacja. W jednej chwili zakończyła się wojna o rację. Życie stworzyło nowe warunki dla miłości. Kolejny telefon to rozmowa z rodzicami.

Matka Jana: Próbowałeś ich ratować? Ty chyba naprawdę zwariowałeś. Mogłeś zginąć!

Jan: Zależało mi na ich życiu. Po prostu wiedziałem, że tym ludziom trzeba pomóc. Wszystko zakończyło się dobrze. To najważniejsze.

Jan czuł się dużo lepiej. W końcu mógł spotkać się ze swoją kobietą.

Agata: Jak to wyglądało? Naprawdę zacząłeś go dusić? Nie bałeś się śmierci? Miałeś dużo szczęścia. Mogli cię zabić, ale chcieli żebyś dłużej cierpiał. Na pewno o to im chodziło. Gdyby nie antyterroryści, zginąłbyś z pozostałymi.

Jan: Dużo gram w gry komputerowe, sporo czytam. Po prostu działałem jak maszyna. Wiedziałem co chcę osiągnąć i liczyło się tylko to. Teraz mogę o tym wspominać. Może napiszę na ten temat książkę?

Agata: To byłby na pewno hit! Spróbuj to opisać, może w biografii?

Jan: Myślę, że to będzie książka przygodowa. Nie chcę zdradzać szczegółów mojego życia. Dam ludziom po prostu rozrywkę jakiej chcą! Kiedy zrozumieją, że to na faktach autentycznych – zaczną kupować książkę. Znam się trochę na marketingu…

Rozmowa trwała dosyć długo. Później Jan odwiedzał matkę. Tematy były podobne. Matka nie mogła uwierzyć w jego sukces. Martwiła się bardzo o niego. Powiedziała, że nie chce podobnych przygód w przyszłości. Chce mieć żywego syna. Jan czuł dumę z powodu zabicia jednego z terrorystów. Teraz będzie pisać o swoim życiu i zarobi poważne pieniądze. W końcu los się do niego uśmiechnął. Konflikt z jego kobietą się rozwiązał. Jego teściowa była dumna, że jej córka zadaje się z takim mężczyzną. Po prostu przestała jej doradzać. Teraz mogli być razem i wyglądało na to, że nic ich nie powstrzyma. Pomijając śmierć. W końcu ona dopadnie każdego.


Łukasz Grodzki

Przedsiębiorca, pisarz, artysta. Raper i malarz. Zainteresowany rozwojem osobistym i biznesem w Internecie, i nie tylko. Lubię filmy dokumentalne i osiąganie celów. Chcę tworzyć najlepsze gry komputerowe!

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *